CHODZIĆ CZY NIE CHODZIĆ NA ZAJĘCIA PEF?

0 Comments

Pracownia Edukacji Fotograficznej przy ZUTW to zajęcia już od lat prowadzone przez uznanego artystę-fotografa – Pawła Janczaruka. Roczne uczestnictwo w tych zajęciach nie upoważnia mnie do ich głębokiej analizy, a tym bardziej oceny, ale z przyjemnością podzielę się z zainteresowanymi spostrzeżeniami, które zebrałam w ciągu ubiegłego roku akademickiego.

Zanim zapisałam się na zajęcia PEF, swój kontakt z aparatem rozpoczęłam od rocznego kursu o nazwie Podstawy Fotografii, na którym poznałam najważniejsze parametry, jako że od ich właściwego  ustawienia zależy jakość obrazu. P. Janczaruk omówił dokładnie każdy kolejny, scharakteryzował też szeroki asortyment sprzętu fotograficznego, żebym mogła dokonać świadomego zakupu. Za radą prowadzącego zajęcia, swój aparat, bez względu na to jaki by nie był, wskazane jest polubić, ale życzliwie uprzedzam, nie ma co liczyć od razu na jego wzajemność.

Zajęcia w PEF są, moim zdaniem, niezbędnym etapem w edukacji, bo chodzi o to, żeby robiąc jak najwięcej fotografii, nauczyć się rozpoznawać własne błędy, a bez fachowych uwag P. Janczaruka jest to niemożliwe. Do tej pory robiłam zdjęcia, a teraz uczę się wykonać fotografię.

Bardzo ważna dla każdego seniora, który podejmuje, tak jak ja, absolutnie nowe wyzwanie, jest sama osoba prowadzącego zajęcia. Paweł Janczaruk jest mistrzem, śmiem sądzić, że o fotografii wie wszystko. Imponuje grupie swoją wiedzą, ale jego niekiedy surowe spojrzenie budzi w nas respekt i podświadome freudowskie niepokoje.

Najogólniej tego typu osobowość określiłabym słowem „osobna”, ponieważ nie znam drugiej takiej, która skupiałaby w sobie tyle przeciwieństw. Potrafi być bardzo przyjacielski, ale i szorstki jednocześnie; wytrwale tłumaczący, a za chwilę niecierpliwy; uczący wszechstronności ujęcia tematyki, ale stawiający z lubością na detale; nie cierpiący kiczowatych tematów, a kwiatki jako zadanie domowe; doceniający prace nowicjuszy, b. krytyczny wobec doświadczonych.

Dlaczego więc chętnie będę uczęszczała na te zajęcia również w tym roku akademickim? Przyczyn jest wiele. Na początku zajęć, dowiadujemy się „co w trawie piszczy” w zakresie wydarzeń kulturalnych. Chodzi nie tylko o wernisaże fotograficzne, ale także o inne interesujące przedsięwzięcia, nawet filmy, które warto obejrzeć. Uczę się mądrze rozglądać i w otaczającej mnie rzeczywistości znaleźć ciekawy motyw i ująć go tak, żeby fotografia jako najbardziej „gadatliwe medium” powiedziało wyłącznie to, co niezbędne. Ona ma również zachęcić odbiorcę do myślenia, dać mu możliwość własnej interpretacji, wywołać nostalgię… Dowiedziałam się tylu interesujących rzeczy na temat kompozycji, złotego podziału, niektóre rady Pawła są do bólu proste, np. ta, że aby dobrze wykadrować budynek nie muszę stać jak słup soli, „wolno” mi używać własnych nóg. Nie trzeba kombinować- najprostsze podanie tematu bywa czasami najlepsze. Na zajęciach PEF „podciągam” się też ze słownictwa, autorem szerszego zakresu leksyki jest oczywiście prowadzący. Wymienię zaledwie kilka; fotografie się popełnia, a nie robi, przyroda owszem łagodzi nastroje, ale: „ po co Wam te krzaczory”, fotografia musi „oddychać” itd.

Drogi Pawle, dziękuję za wzbogacenie o wiedzę moje każde spotkanie z fotografią i za ten płaszcz ochronny dla początkujących na zajęciach, niech jeszcze doświadczeni pocierpią, zanim za parę lat i ja do nich dołączę. Pani prezes Zofii Banaszak dziękuję za umożliwienie zajęć u takiego fachowca i ciekawego człowieka.

                                                                        Refleksje „pierwszoklasistki” Małgorzaty Turzańskiej

Paweł Janczaruk, oprócz zajęć programowych, poświęcał nam swój czas też podczas wycieczek do ZOO w Cottbus, ucząc jak fotografować zwierzęta i organizował warsztaty w czasie wakacji, co rejestrowała Bogumiła Hyla-Dąbek.

Kliknij tutaj: