Plenerowe spotkanie integracyjne Klubu Fotograficznego Fotooko

0 Comments

Z rana 21 czerwca 2022 słońce kaprysiło i nie bez kozery, astronomiczne lato tego dnia rozpoczynało się o 11.30, więc jego spóźnione „wyjście do roboty” było meteorologicznie uzasadnione. Uczestnicy klubu objuczeni koszami, siatkami i Bóg wie czym jeszcze, zawitali po raz kolejny w gościnne progi Lubuskiego Muzeum Wojskowego w Drzonowie. Kierownictwo Fotooka pojawiło się połowicznie, gospodarzem piknikowego wydarzenia został Roman Grobarski, a dzięki „życzliwym sznureczkom” Ewy Kwaśniewicz powracającej akurat z wód grupa była tam gdzie była!

Stoły zapełniono domowymi specjałami, a dzięki zaopatrzeniowcom – Ali Zięcie i Ani Zajkiewicz można było zabrać się do przyrządzania kiełbasek i kaszanek. Niesłychane, że nowy członek Klubu Fotooko, Henryk Bigos, nie wiedział, że kaszanka najlepiej smakuje w towarzystwie kapusty kiszonej, czym był osobiście zawstydzony, jako że nazwisko zobowiązuje…

Kolejna osoba, Ala Zięta, była mile zaskoczona, że cała grupa odśpiewała jej 100 lat, bo niby skąd wiedziała, że dziewczyna, której lato podarowało swój pierwszy dzień, jest dziś solenizantką? Też mi tajemnica, to ona 21 czerwca wyglądała najpiękniej i przytargała najobficiej wypełnione torby!

Z rożna nad ogniskiem rozchodziły się smakowite zapachy, tymczasem grupa na zaproszenie p. Jarka Sobocińskiego z Działu Lotniczego wyruszyła na oglądanie eksponatów LML. Na straży jadła, napitków i „dorobku życia” w torbach uczestników piknika pozostała Wandzia Maciejewska z pomocnikami.

Spacer po terenie muzeum był bardzo interesujący, była okazja obejrzeć połowę promu, który został zniszczony przez drzewo, ale po remoncie wyglądał kapitalnie! Pan J.Sobociński podzielił się bogatą wiedzą o samolotach i eksponatach w hangarze. Ktoś zauważył najprawdziwszy fotel pilota, z którego można się katapultować i za zgodą przewodnika chciał życzliwie dostarczyć atrakcji kol. Reni. Oprowadzający storpedował ten zamysł, ponieważ kobiety mają taką siłę przebicia, że dach hangaru mógłby nie wytrzymać.

Naładowani fachową wiedzą o eksponatach wojskowych towarzystwo powróciło do biesiadowania, za sprawą „służby wartowniczej” Wandzi, nic nie ubyło z jadła, a jeśli chodzi o napitki, na wszelki wypadek wskazane jest, żeby ci, którzy nie poszli na spacer, zrobili w domu rzetelny rachunek sumienia…

I tradycyjnie, tak jak to przystało klubowi fotograficznemu, obiektywy ganiały za momentami godnymi uwieńczenia i obowiązkowo zdjęcie grupowe – zawsze pełne radości życia. Tym razem pojawił się nowy akcent, za sprawą dowcipu Zbyszka Banaszaka, który przyniósł z domu szklany egzemplarz Kałasznikowa z wyciągiem z mniszka lekarskiego, receptura napoju z pewnych względów owiana jest tajemnicą. Trafił on do rąk Romka Grobarskiego, który tak „uzbrojony” mógłby zmieniać regulamin klubowy natychmiast. Nie zrobił tego jednak, bo cudeńko wędrowało z rąk do rąk, a on sam „do lata, do lata, piechotą poszedł już”.

Opracowała Małgorzata Turzańska

Zdj. K.Subocz
Zdj. K.Filmanowicz
Zdj. R.Grobarski
Zdj. K.Błaszyński