Irysy w fotografii i hodowli Józefa Koncewicza

0 Comments

6 lutego 2017r. w holu Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im Cypriana Kamila Norwida otwarto wystawę fotografii Józefa Koncewicza. Wystawa naszego kolegi, znanego wszystkim hodowcy irysów, który stworzył 14 certyfikowanych przez American Iris Society odmian tych pięknych kwiatów, zgromadziła licznych przyjaciół i miłośników kwiatów.

            Irysy pokochał dawno temu. Długie lata pracowicie spędzane w ogrodzie przyniosły mu wiele satysfakcji. Dzięki krzyżowaniu poszczególnych odmian (irysy łatwo się krzyżują) Józef Koncewicz zarejestrował takie irysy, jak „Hej Winobranie”, „Wczesna jesień”, „Przyjaciel”, „Cichy romans”, przepiękne fioletowe „Jagodowe Wzgórze” czy „Zielona Góra”. Ten ostatni kwiat wygrał międzynarodowy konkurs organizowany przez praski ogród botaniczny; jury oceniało urodę, zdrowotność, siłę wzrost, ubarwienie. Józef Koncewicz jako jedyny Lubuszanin należy do prestiżowego międzynarodowego związku hodowców irysów. Jego wiedza o hodowaniu irysów jest ogromna.

            Wiedzieliśmy, że nazwa kwiatu – irys (w Polsce ma też rodzimą nazwę kosaciec) – wywodzi się z mitologii greckiej. Bogini Iris na swoich szerokich skrzydłach latała jako posłanka bogów olimpijskich do ludzi. Jako bogini tęczy rozpinała ów cudny łuk siedmiobarwny, co ziemię łączył z niebem, jak pisał Jan Parandowski w „Mitologii” i tej tęczowej barwności irys zawdzięcza nazwę. Bogactwo kolorów i kształtów irysów jest bowiem ogromne. Okazało się, o czym barwnie opowiadał pan Józef, że przez kilka wieków kwiat ten nazywano lilią z powodu pomyłki samego króla Francji, który ponoć, uciekając przez rzekę ze swoim wojskiem przed nacierającą wrogą armią, ucieszył się na widok rosnących przy brzegu pięknych, żółtych kwiatów. Uznał bowiem, że te „lilie” wskazują mu bród i rzeczywiście tak było. Król przegrupował wojsko, zawrócił, wroga pokonał, a żółte kwiaty ustanowił znakiem swojej dynastii. Działo się to w XI w. Fleur-de-lis, zwane po polsku liliami burbońskimi są popularnym znakiem heraldycznym, choć ich trójdzielna korona wskazuje wyraźnie na… kosaćca. Sprawę żywych kwiatów uporządkował dopiero Karol Linneusz, żyjący w XVIII wieku szwedzki przyrodnik, który nazwał kwiat irysem dostrzegłszy w różnych jego odmianach wszystkie kolory tęczy.  

Zwiedzający wystawę przechodzili od zdjęcia do zdjęcia i nie mogli się zdecydować, który ze sfotografowanych kwiatów jest ich faworytem. Dziękujemy Ci, Józiu, że tak szczodrze udzieliłeś nam widoku piękna kwitnących irysów – ulotnego w rzeczywistości (ich czas kwitnienia nie jest długi), ale zapadającego w pamięci na długo.

 

Barbara Konarska

Zdjęcia: Andrzej Kozak